Dzień 2

26.04.2016
 Opera Garnier, Madeleine, Plac Vendome, Luwr, Ogrody Tuileries, Plac Zgody, Most Aleksandra III, Pola Elizejskie, Łuk Triumfalny, Trocadero, wieża Eiffla

Już po pół godzinie od opuszczenia apartamentu, zaraz po wejściu do pociągu metra zorientowałam się, że mój Smartfon (który miałam na dnie plecaka, na plecach, przykryty poncho) przepadł bezpowrotnie w odmętach paryskiego przestępczego światka.

Nie wiem jak to w ogóle mogło się stać, bo nie byłam w żadnym prawdziwym, ani sztucznym tłumie, nikt się o mnie nie otarł, nie potknął przez przypadek, w ogóle nikt mnie nawet nie dotknął. Cały czas byłam w ruchu, patrzył na mnie Paweł i nasi znajomi. Nie wiem kto, kiedy, w którym miejscu…  Po prostu czary… Naprawdę dobra robota – majstersztyk!
Nie oddam słowami jak się czułam. I nawet nie chcę.
Czekał nas długi i obfitujący w moc atrakcji dzień. Oddzieliłam w umyśle materialną porażkę od przeżyć duchowych i zanurzyłam się w przepychu zabytków Paryża.

Pierwsze imponujące gmaszysko, jakie ukazało się naszym oczom zaraz po wyjściu z metra, to Opera Garnier – pierwsza paryska opera nazwana od nazwiska swojego twórcy – Charlesa Garniera, który do budowy gmachu wykorzystał marmury o najróżniejszych barwach z kamieniołomów z całej Francji. 

Opera Garnier - od strony zachodniej

Scena tej opery cieszy się ogromną sławą, głównie dzięki znakomitemu poziomowi zespołu operowego i baletowego. Posiada nawet własną szkołę tańca. Wraz z Operą Bastylia tworzy Paryską Operę Narodową.

          Nie mieliśmy czasu, aby wejść do środka, ale sam budynek podziwialiśmy dłuższą chwilę – to jeden z najwspanialszych pomników dawnego Cesarstwa Francji.



Opera Garnier - od południa
           Bogato zdobiona budowla jest przepiękna. Utrzymana w barokowym stylu, charakteryzuje się bogactwem ozdób, złoceniami i ornamentami.

          Jej wnętrze skrywa ponoć nie tylko przepyszny wystrój, ale również niesamowite podziemia, gdzie niegdyś istniało nawet jezioro będące inspiracją do napisania romantycznej historii tajemniczego „Upiora w Operze”.  






        Już odchodząc z tego miejsca czułam żal, że nie mogę przekroczyć jej progów, ale niestety w czasie jakim dysponowaliśmy wszystkiego zobaczyć nie byliśmy w stanie.


Poruszając się szerokim bulwarem, szybko doszliśmy do zadziwiającej, bo wzorowanej na antycznej świątyni, budowli. Majestatyczna kolumnada obiega cały gmach. Na olbrzymim frontonie fasady widnieje „Sąd Ostateczny”. Kościół św. Magdaleny zwany przez paryżan po prostu Madeleine – to świątynia wzniesiona przez  Napoleona Bonaparte ku chwale Wielkiej Armii. 

Przeszedłszy burzliwe dzieje, dzisiaj ceniona jest ona za regularnie organizowane w niej koncerty, a dla Polaków pozostaje obowiązkowym punktem turystycznym z uwagi na pośmiertne losy dwóch wielkich rodaków.

W 1849 r. odbyła się tam bowiem msza żałobna za Fryderyka Chopina, a jego zabalsamowane ciało spoczywało po śmierci w podziemiach kościoła. W 1856 r. na widok publiczny wystawiona została trumna z ciałem Adama Mickiewicz i tam też odbył się jego pogrzeb.


Seria fotosów pod obiektem i już maszerowaliśmy Rue des Capucines, aby po kilku minutach ujrzeć Plac Vendome – jeden z najpiękniejszych placów w Paryżu.

      Fasady wszystkich domów są w tym miejscu identyczne, a sam plac to symbol ducha i stylu paryskiego. Tam Napoleon poślubił Józefinę. Tam w jednej z kamienic zmarł Fryderyk Chopin. Tam legendarny Hotel Ritz od przeszło 100 lat przyjmuje zamożnych gości: pisarzy, polityków, gwiazdy filmu, monarchów, książęta ze wschodu, potentatów przemysłowych.


PLAC VENDOME - link do zdjęcia



Tam w końcu, swój pierwszy (i istniejący do dziś) butik miała Coco Chanel, której najsłynniejsze perfumy – Chanel nr 5 – umieszczone są w buteleczce w kształcie… Placu Vendome! Wiedzieliście o tym?


     Majestatu tej przestrzeni przydaje wysoka kolumna.
Napoleon Bonaparte lubił najwyraźniej utożsamiać się z potęgą dawnych rzymskich wodzów, gdyż zainspirowany kolumną Trajana w Rzymie, postanowił we francuskiej stolicy wznieść prawie identyczny pomnik ku swojej czci. Podobnie jak tę rzymską – widzianą przez nas na Piazza Venezia w Wiecznym Mieście, kolumnę na placu Vendome w Paryżu, pokrywa 160-metrowy spiralny ornament z brązu. Odlany został on z 1250 austriackich i rosyjskich dział zdobytych przez wojska Napoleona w bitwie pod Austerlitz. Na tej długaśnej zakręconej wstędze widać fryz reliefowy obrazujący zwycięstwa małego cesarza. Na szczycie – a jakże – posąg Napoleona w stroju Cezara! Lubił gość starożytne klimaty.


Z Placu Vendome skierowaliśmy swoje kroki po skosie ku Sekwanie, przy której czekały na nas dalsze atrakcje kulturalne. Po pokonaniu Rue Saint Honore, znaleźliśmy się na placu Malraux gdzie stoi budynek słynnej Comedie Francaise – teatru z najstarszym na świecie stałym zespołem teatralnym. 

Utworzony jeszcze na mocy decyzji Ludwika XIV, jest prawdziwym teatrem pomnikiem. Wejść w skład jego zespołu jest dla aktorów wielkim zaszczytem, którego wśród Polaków dostąpił Andrzej Seweryn. Nie zaglądaliśmy do środka, a szkoda, bo we foyer znajduje się niezwykły mebel – fotel, na którym zmarł Molier, grając tytułową rolę w swojej sztuce „Chory z urojenia”.





Znajdujący się w sąsiedztwie Pałac Królewski, wzniesiony został jako prywatna rezydencja kardynała Richelieu, którą ten zapisał przed śmiercią panującemu w tamtym czasie Ludwikowi XIII. Jak na mieszkanko duchownego – Wow!!! Jak na Pałac Królewski – zupełnie przeciętnie.
     Strzeliliśmy sobie dla formalności kilka fotosików i przeszedłszy zaledwie przez przejście dla pieszych, wkroczyliśmy na obszerny dziedziniec z masywną szklaną piramidą. 




Dech nam chwilowo zaparło, bo staliśmy na placu otoczonym przez fantastyczne zabudowania jednego z najsłynniejszych pałaców na świecie, a mianowicie Luwru.
Ten imponujący kompleks architektoniczny, zlokalizowany w samym sercu Paryża, zajmuje w historii Francji ważne miejsce: przez osiem wieków rezydowali tu bowiem jej królowie i cesarze. 
        Rozbudowywany przez kolejnych władców obiekt, zachwyca dziś rozmachem, wystrojem elewacji i bogatą dekoracją rzeźbiarską. Naprawdę robi wrażenie.

W tym dniu chcieliśmy przyjrzeć się budowli tylko z zewnątrz. Niestety, trafiliśmy w tym momencie na okropną pogodę, wręcz straszną! No prawdziwy pech, bo gdzie jak gdzie, ale przed Luwrem?! Niebo zrobiło się ciemne, wiał zimny wiatr i zapowiadało się, że zaraz lunie...

        Otulaliśmy się szczelnie od chłodu. Chłopaki sięgnęli nawet po czapki, tudzież rękawiczki…
Dla moich zapędów fotograficznych to był prawdziwy kataklizm… Taki piękny pałac, a w tak ponurych barwach przyszło mi go uwiecznić.


Cóż jednak było robić… Przechodząc pod Łukiem Triumfalnym Carrousel upamiętniającym zwycięstwa Napoleona podczas kampanii 1805 r., weszliśmy do Ogrodu Tuileries.



Był już najwyższy czas na kanapeczki!

Siedząc w miłym zakątku, posilaliśmy się kontemplując okolicę. 
Gdy jest ciepło, musi tam być bardzo przyjemnie. Łatwo wyobrazić sobie przechadzającą się w tym miejscu niegdyś paryską arystokrację. My, po posiłku, przy tak niesprzyjającej aurze, musieliśmy zadowolić się tylko szybkim przemarszem przez ten piękny zielony zakątek miasta.
W Ogrodzie Tuileries









        Wyszliśmy prosto na ogromny ośmiokątny Plac de la Concorde
Miejscu, gdzie w 1795 r. po raz ostatni w czasie rewolucji spadły głowy, Dyrektoriat nadał pełną nadziei nazwę – Plac Zgody.

      Dostojny skwer pełen jest wspaniałych kamiennych rzeźb o bogatej symbolice: rozszalałe konie z Marly strzegą drogi na Pola Elizejskie, osiem posągów rozmieszczonych w rogach placu odzwierciedla osiem francuskich miast, a piękne fontanny wzorowane są na wodotryskach z placu św. Piotra w Rzymie. 
Czujną straż nad całą tą olbrzymią przestrzenią pełni egipski Obelisk ze świątyni Ramzesa II w Tebach. Przybył do Francji jako podarunek wicekróla Egiptu, Muhammada Alego. Od września 1999 r. cień rzucany przez szczyt Obelisku pokazuje czas międzynarodowy, a zatem Plac de la Concorde jest największym zegarem słonecznym na świecie.

Plac de la Concorde (Plac Zgody)
Nie mogliśmy jednakże zaobserwować tego naturalnego mechanizmu, bo ostatnie na co Słońce miało wówczas ochotę – to pokazać się nam.

          Próbując nie marszczyć się do zdjęć pod naporem wiatru, zrobiliśmy parę ujęć do albumu na samym placu, a także z pozostającego w sąsiedztwie Mostu Zgody – wybudowanego z materiałów ze zburzonej Bastylii, „aby lud mógł już zawsze deptać po kamieniach dawnej fortecy”. Rozpościerał się stamtąd piękny widok na Sekwanę i główny cel naszej tegodniowej wędrówki – wieżę Eiffla.


Most Zgody
Widok z Mostu Zgody

















        Brzegiem rzeki doszliśmy do kolejnego, chyba najpiękniejszego i z pewnością najszerszego mostu w całym Paryżu – Mostu Aleksandra III. Ta cudna i bogato dekorowana kładeczka, symbolizująca więzy Francji i Rosji, pochodzi z 1900 r.

Most Aleksandra III


Wraz ze znajdującym się nieopodal pompatycznym Wielkim Pałacem oraz zgrabniejszym nieco Petit Palais stanowią pozostałość po trzeciej Wystawie Powszechnej. Bardzo ładne obiekty – naprawdę nam się podobały.
Grand Palais (Wielki Pałac)
Petit Palais (Mały Pałac)
























        Minęła połowa dnia. Czas mieliśmy dobry, więc wycieczkę kontynuowaliśmy wytrwale. Maluchy – Tymuś i Marcelinka – spały w wózkach, mając w głębokim poważaniu dobra europejskiej kultury. Przed nami roztaczała się najbardziej reprezentacyjna aleja Paryża, ale że Patrycja zaczęła trochę stękać, do Placu Charlesa de Gaullea (dawniej zwanego również Placem Gwiazdy) postanowiliśmy dojechać metrem. Gdy się tam znaleźliśmy, oczom naszym ukazał się niezwykły widok.
        Znajdowaliśmy się w górnym końcu Pól Elizejskich – szerokiej eleganckiej, snobistycznej i jak niektórzy twierdzą „najpiękniejszej ulicy świata”. Staliśmy w miejscu historycznych wydarzeń, zwycięskich parad, uroczystych defilad i wystaw, w miejscu gdzie zbiera się cały Paryż gdy wypada jakieś wyjątkowe, poważne lub radosne wydarzenie.

Z góry spoglądał na nas pięćdziesięciometrowy kolos – Łuk Triumfalny. Ogromny, dumny, majestatyczny, po prostu wspaniały! Inspirowany sztuką starożytną został wzniesiony… oczywiście na polecenie Napoleona! Facet naprawdę miał w sobie coś z rzymskiego wodza.
          Budowla jest przebogato zdobiona, pełna harmonijnej proporcji rzeźb. Uwiecznia nie tylko wydarzenia historyczne, ale również nazwy miejscowości, w których rozegrały się różne bitwy. Na wewnętrznych ścianach odczytać można nazwiska przeszło pół tysiąca generałów, również Polaków: np. Poniatowskiego, Dąbrowskiego, Chłopickiego czy Sułkowskiego. Pod Łukiem znajduje się Grób Nieznanego Żołnierza, nad którym pali się  płomień pamięci. Naprawdę piękna pamiątka historii.

Pola Elizejskie

Deszcz przeczekaliśmy w MacDonaldzie, po czym drogę do kolejnego punktu – Placu Trocadero pokonaliśmy ponownie metrem.
          Trocadero to wzgórze na prawym brzegu Sekwany. Niegdyś leżała tu wieś o nazwie Chaillot i to jej zawdzięcza nazwę pałac tam się znajdujący. Nie jednak o pałacu warto wspomnieć, ale o wielu polonikach w tej okolicy.


Konny posąg Ferdinanda Focha
link do zdjęcia
          Pierwszym z nich na placu Trocadero jest konny posąg Ferdinanda Focha: marszałka Francji, Wielkiej Brytanii i honorowego marszałka Polski. Był on wielkim przyjacielem naszego kraju. To on, przykładowo, pomógł wymusić na Niemcach przerwanie zbrojnego tłumienia Powstania Wielkopolskiego w 1919 roku.
          Jednym z najbardziej podniosłych wydarzeń w dwudziestoleciu międzywojennym w Polsce było odznaczenie marszałka Focha wyjątkowym orderem. Otóż w 1921 roku w słynnej szkole wojskowej w Saint-Cyr Józef Piłsudski odpiął ze swego munduru własny krzyż Virtuti Militari i udekorował nim Focha. Marszałek Foch otrzymał także tytuły doktora honoris causa Uniwersytetów Jagiellońskiego, Warszawskiego oraz Poznańskiego. Jest również Honorowym Obywatelem Grudziądza, choć nigdy nie był w tym mieście.
          Foch był bardzo lubiany w dawnej Polsce. Gdy odbierał honorowe obywatelstwo Lwowa, młodzież wyprzęgła konie z jego powozu i sama ciągnęła go ulicami miasta wśród wiwatujących tłumów. Niektórzy twierdzą, że gdyby została urzeczywistniona jedna z jego idei politycznych, można by zapobiec II wojnie światowej. Był on bowiem zwolennikiem uderzenia polsko-francuskiego na słabe jeszcze Niemcy i okupacji tego kraju.

          
         Z Placu Trocadero roztacza się malownicza panorama: bajeczne ogrody i spektakularne fontanny schodzące w stronę rzeki są tłem dla najpiękniejszego w Paryżu widoku na Sekwanę, wieżę Eiffla i Pola Marsowe. Miliony zdjęć Wieży wykonywane są właśnie z tego miejsca.

         Ku naszemu wielkiemu szczęściu, akurat w chwili gdy podziwialiśmy wspaniały widok, niebo przez kilkanaście minut okazało się nadzwyczaj łaskawe, darując nam kilka cudnych promieni słońca do wykonania fotek. O ileż wówczas świat stał się piękniejszy!


 Pomału zeszliśmy schodami na leżący u stóp wzgórza Trocadero – Plac Warszawy (Place de Varsovie). Nie ma w tym miejscu żadnego budynku, ale plac jest za to jedną z najciekawszych wizytówek naszego kraju. W roku 1918 wiele osób spośród polskiej arystokracji mieszkało we Francji i miało tu przyjaciół. Aby uczcić odzyskanie niepodległości przez nasz kraj po 123 latach zaborów, Francuzi nazwali ten plac właśnie Placem Warszawy.

Nieopodal znajduje się ponoć pomnik ku czci Polaków walczących podczas II wojny światowej w obronie i o wyzwolenie Francji, pod dowództwem generała Maczka i generała Andersa.

Niestety nie udało nam się go zobaczyć, bo dzieci, którym po długim marszu należała się w końcu jakaś nagroda, dostrzegły piękną i z pewnością zabytkową karuzelę, od lat kręcącą się na Placu Warszawy ku uciesze najmłodszych.



Gdy milusińscy zaliczyli przejażdżkę na cudownych konikach i samolotach, już tylko most d’Iena dzielił nas od najbardziej znanej budowli na świecie – wieży Eiffla.

Ta ikona Paryża to prawdziwe dzieło sztuki inżynieryjnej, choć niegdyś obrzucano je błotem. Wzniesiona przez Gustave’a Eiffela na Wystawę Światową w 1889 r. miała wówczas nie tylko zwolenników. Szkalowana przez jednych, dla innych stanowiła symbol nowoczesności i sztuki nowego stulecia. Gdy po 20 latach swojej obecności nad Sekwaną miała zostać rozebrana, zaprotestowali temu najwybitniejsi przedstawiciele inteligencji tamtej epoki. Trzystumetrową konstrukcję ze stali, uratowała jej zawrotna wysokość, bardzo przydatna w tamtym czasie urzędowi telegraficznemu. To właśnie na wieży odbywały się na początku XX w. pierwsze próby przekazów radiotelefonicznych. 



        Najbardziej znany obiekt architektoniczny Paryża przetrwał i od lat jest magnesem, który przyciąga do siebie miliony turystów z całego globu. Nie byliśmy wyjątkiem J Staliśmy i patrzyliśmy zachwyceni jak windy żelaznej, koronkowej konstrukcji przewożą w górę i w dół kolejnych zwiedzających…

        Jakże odmówić sobie frajdy zobaczenia Paryża z lotu ptaka?



Mieliśmy ambitny plan, aby na wieżę (na II piętro) wejść po schodach, nawet z maluchami na plecach, ale wózki musielibyśmy zostawić na dole, co ze względów bezpieczeństwa okazało się absolutnie niemożliwe. Siłą rzeczy udaliśmy się do kas, a następnie do windy. Wjechaliśmy na wysokość 115 metrów – idealnie, aby podziwiać największą aglomerację Francji.





Woooww!! Wspaniale!! Od wstążki Sekwany leniwie wijącej się pod nami, przez charakterystyczne gmachy zabytkowych budynków i zielonych parków, po przecudny kształt Bazylik Sacre-Coeur na horyzoncie – wszędzie było pięknie, a w przebłyskach popołudniowego słońca – wręcz magicznie. Ostatnie kanapeczki i herbatka na tej wysokości dopełniły szczęścia, toteż bogaci we wrażenia zjechaliśmy windą na dół.

Nasza mała wycieczka z ulgą przyjęła informację, że w zasadzie zrealizowaliśmy na ten dzień cały program. Kierując się do najbliższej stacji metra przeszliśmy przez Most d’Alma –  słynny dziś nie dlatego, że upamiętnia historyczną bitwę pod Almą w czasie wojny krymskiej, ale dlatego, że w tunelu pod nim, w 1997 r. zginęła księżna Diana.


Stojący nad wjazdem do tunelu pomnik Płomienia Wolności (autentycznej wielkości replika płomienia pochodni, trzymanej przez Statuę Wolności w Nowym Yorku, podarowana Francji przez Stany Zjednoczone w 1989 r.), był do dnia wypadku symbolem przyjaźni łączącej Francję i Amerykę. Zaraz po śmierci Lady Di, został pokryty kwiatami przez olbrzymie tłumy paryżan. Od tej pory
to nieformalny ołtarz księżnej Walii - turyści
i wielbiciele przychodzą w to miejsce, by złożyć kwiaty, zostawić listy, zdjęcia i różne dowody pamięci, fotografując się przy tej okazji nieustannie.


Po powrocie do kwatery, po zjedzeniu obiadokolacji i po położeniu dzieci do łóżek, nadeszła chwila odpoczynku. Każdy odczuwał zmęczenie, a twarz piekła od kwietniowego kapryśnego wiatru. Trzeba się było wyspać, bo nazajutrz Paryż miał nas oczarować kolejnymi atrakcjami. 

Galeria z dnia II

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz